Jakie błędy popełniają lekarze w płynoterapii? Wyniki niezależnego badania pod kierownictwem prof. Łukasza Krzycha
Choć płyny są najczęściej stosowanymi lekami w medycynie okołooperacyjnej, to wiedza specjalistów z zakresu płynoterapii wciąż nie jest wystarczająca. Dlatego zespół naukowców pod kierownictwem prof. Łukasza Krzycha, przewodniczącego Polskiego Towarzystwa Anestezjologii i Intensywnej Terapii, zbadał, jak lekarze stosują płyny infuzyjne. Wyniki badań są niezwykle ważne. Prawidłowo prowadzona płynoterapia pozwala szpitalom optymalizować koszty leczenia.
Płyny infuzyjne są najczęściej stosowanymi lekami w lecznictwie szpitalnym. Odgrywają kluczową rolą we wszystkich dziedzinach terapeutycznych. Są stosowane u pacjentów przed, w trakcie i po zabiegach, na oddziałach internistycznych, chirurgii, anestezjologii i intensywnej terapii. Podaje się je jako substytut, rozcieńczalnik leków, w leczeniu krwotoków do uzupełnienia objętości łożyska naczyniowego czy w żywieniu.
– Właściwie nie ma takiej sytuacji klinicznej, w której lekarz nie mógłby bazować na płynoterapii. Kroplówka nie jest jednak panaceum na wszystko. Zlecając ją musimy zastanowić się, jaki jest skład płynu i jak dużo należy go podać. W tym kontekście kiedyś funkcjonowały pojęcia restrykcyjnej i liberalnej płynoterapii. W tej chwili wiemy już, że należy dostosować ją do konkretnych potrzeb pacjenta – podkreśla prof. Łukasz Krzych, przewodniczący Polskiego Towarzystwa Anestezjologii i Intensywnej Terapii.
– Niewłaściwie stosowana może prowadzić do niebezpiecznych powikłań. Pojawienie się powikłań wydłuża czas pobytu pacjenta w szpitalu, a w konsekwencji zwiększa koszty jego leczenia – zwraca uwagę.
Jak lekarze prowadzą płynoterapię w polskich szpitalach? Wyniki niezależnego badania
Aby sprawdzić, jaki jest stan wiedzy personelu szpitali na temat zakresu i sposobu ich stosowania, zespół badawczy pod kierownictwem prof. Krzycha przeprowadził niezależne badanie kwestionariuszowe wśród lekarzy trzech specjalizacji – chirurgów, internistów i anestezjologów. Ankiety wypełniło 913 medyków ze szpitali z całej Polski.
Lekarze odpowiadali na pytania o to, jakie płyny stosują, w jakich sytuacjach klinicznych i w jakich objętościach. Płynoterapii bowiem wciąż poświęca się niewiele uwagi w trakcie studiów medycznych.
Projekt powstał w ramach pracy Sekcji Intensywnej Terapii Polskiego Towarzystwa Anestezjologii i Intensywnej Terapii. Jakie są najważniejsze wnioski płynące z badania?
- – Zdecydowana większość lekarzy rozumie konieczność miareczkowania płynu, dostosowywania dawki do konkretnej sytuacji klinicznej u konkretnego pacjenta. Niemniej nadal są lekarze, którzy stosują zbyt dużo płynów. Zwłaszcza starsi lekarze nie zawsze odpowiadali zgodnie z aktualnym kanonem wiedzy. Stosowali praktyki, które były popularne 15 lat temu. Zlecając np. płynoterapię w zadanej objętości jednej butelki, czyli np. 500-1000 ml – opowiada prof. Krzych.
- Innym razem dobierając płyn do infuzji jako rozcieńczalnik leków, nie biorą pod uwagę objętości przetaczanych płynów, co też jest bardzo ważne. – Wszystkie antybiotyki podawane dożylnie czy preparaty wspomagające układ krążenia podawane są w jakiejś objętości, która nie jest bez znaczenia w sytuacji, kiedy pacjent otrzymuje 10-15 leków na dobę. Niektórzy lekarze jeszcze tego nie rozumieją, choć zrozumieli już, że coś co z nazwy jest solą fizjologiczną, naprawdę z fizjologią płynów ustrojowych nie ma nic wspólnego – zaznacza prof. Krzych.
- Anestezjolog zwraca uwagę, że podstawowym orężem lekarza są krystaloidy zbilansowane. Z prawdziwą ostrożnością należy natomiast podchodzić do koloidów syntetycznych, czyli roztworów hydroksyetylowanej skrobi (HES) i żelatyn. – Dobrze uzupełniają łożysko naczyniowe, ale również nie są panaceum w takich sytuacjach, jak krwotok czy wstrząs. Przy przetaczaniu zbyt dużej objętości tych płynów pacjenci zaczną rozwijać powikłania. Jeśli będziemy chcieli leczyć wstrząs krwotoczny niekontrolowanym przetoczeniem hydroksyetylowanej skrobi to paradoksalnie nasilimy zaburzenia krzepnięcia pojawiające się w tym stanie krwawienia masywnego – tłumaczy prof. Krzych.
Jak podkreśla, bazując na współczesnej wiedzy medycznej lekarze powinni odchodzić od ordynowania koloidów syntetycznych, tymczasem spora część środowiska nadal chętnie je stosuje.
Spośród biorących udział w badaniu medyków, najlepiej wypadli anestezjolodzy, zwłaszcza młodzi stażem. Byli też najliczniej reprezentowaną w nim grupą lekarzy.
Prof. Krzych zwraca uwagę także na swoisty paradoks szkolenia lekarzy w Polsce. – Choć płyny są najczęściej stosowanymi lekami w medycynie okołooperacyjnej, to kształcenie specjalizacyjne nie przewiduje odrębnego szkolenia z zakresu stosowania płynoterapii – zaznacza. Dlatego należy przy każdej możliwej okazji rozpowszechniać wiedzę na temat współczesnej praktyki klinicznej czy to w formie konferencji, czy warsztatów.
„Coraz więcej pacjentów otrzymuje płyny infuzyjne, które są dopasowane do ich potrzeb”
Największy udział wśród przedsiębiorstw produkujących i dystrybuujących na rynek polski płyny infuzyjne ma fabryka Fresenius Kabi w Kutnie. Koncern specjalizuje się w produkcji żywienia klinicznego, leków ratujących życie oraz technologii infuzyjnej i transfuzyjnej.
Prezesa firmy i dyrektora zarządzającego Fresenius Kabi Polska Macieja Chmielowskiego cieszy zainteresowanie środowiska racjonalizacją stosowania płynoterapii.
– Coraz częściej chlorek sodu, który do niedawna był podstawowym płynem wypełniającym osocze, zastępuje w tej chwili płyn wieloelektrolitowy, czyli składający się nie tylko z sodu i chloru, ale też wapnia, magnezu, potasu. Coraz więcej pacjentów otrzymuje płyny infuzyjne, które są dopasowane do ich potrzeb – zaznacza.
Jak przekonuje prezes Fresenius Kabi Polska, firma nie jest uzależniona od zaopatrzenia z zagranicy:
– Z danych, zebranych w oparciu o przetargi, które są dominującym sposobem zakupu leków przez polskie szpitale, wynika, że mamy obecnie pozycję dominującą w zakresie dystrybucji płynów infuzyjnych na rodzimym rynku. W sytuacji wyjątkowej, klęski żywiołowej czy pandemii, która doprowadziłaby do przerwania łańcuchu dostaw, zakład produkcyjny w Kutnie jest w stanie pokryć 100 proc. zapotrzebowania na płyny polskich szpitali – zapewnia.
Firma jako jedyna w kraju dostarcza także płyny infuzyjne we wszystkich możliwych rodzajach opakowań, zarówno butelkowych, jak i typu worek. W swoim portfolio ma zarówno polietylenowe butelki KabiPac, jak i polipropylenowe – KabiClear, których wyróżnikiem są jałowe porty, niewymagające dezynfekcji przy pierwszym zastosowaniu, co realnie obniża koszty dla szpitali.
– Wyróżnia nas także szeroka oferta zawartości opakowań, od wody destylowanej przez chlorek sodu aż po płyny wieloelektrolitowe o składzie zbliżonym do składu osocza, jak preparat Optilyte. Wytwarzamy zarówno płyny dla dorosłych, jak i dla dzieci – podkreśla prezes Chmielowski.
Codziennie z Wytwórni Płynów Infuzyjnych Fresenius Kabi w Kutnie wyjeżdża od siedmiu do ośmiu ciężarówek załadowanych po brzegi opakowaniami z płynami infuzyjnymi, które są dostarczane do szpitali na terenie całej Polski. Produkuje się tam rocznie kilkadziesiąt milionów opakowań.
Prof. Łukasz Krzych zwraca uwagę, że każdy płyn znajduje swoje zastosowania kliniczne, a dyrektorzy szpitali powinni słuchać wskazówek swoich lekarzy dokonując zamówień.
– Należałoby pamiętać, że nie cena czyni płyn, tylko jego jakość. Choć kwestię tą dodatkowo komplikują reguły rządzące zamówieniami publicznymi, które często skutkują tym, że przetargi wygrywają z reguły płyny najtańsze zamiast te, które mogłyby być korzystniejsze dla pacjenta – tłumaczy anestezjolog.
Źródło: Rynek Zdrowia, Monika Chruścińska- Dragan